Zastanawiam się co ja w życiu zrobiłam nie tak, że los tak mnie kara....? Na mojej drodze stają osoby przez które z dnia na dzień gasnę... które sprawiają, że moja pewność siebie znika...że umiecham się z przymusu... Założyłam ten blog dziś, ponieważ nie mam się komu wygadać... Ponieważ w tym wielkim świecie pomimo, że mam troje wspaniałych dzieci czuję się cholernie samotna. Mam 34 lata a życie tak dało mi w kość, że nie wiem czy niejeden facet dałby rade iść dalej. Ja muszę... bo mam dla kogo. Stworzyłam tego bloga dziś bo właśnie dziś zakończył się mój burzliwy związek. Związek, który zabrał mi całą radość jaką w sobie miałam... związek który skończył mnie psychicznie choć zawsze byłam twardą babką. Poznaliśmy się jakiś czas temu. To było wielkie bum... Miałam już dwie wspaniałe córki z poprzedniego związku które ON zaakceptował. Było jak w bajce... - choć teraz wiem, że od pierwszego dnia grał cudownego. W tamtym czasie tego było mi trzeba - miłych słów, wsparcia. ON mi to dał... A ja głupia nie widziałam jego gry. Byłam zaślepiona. Zaszłam w ciąże. Początek był super. W 3 miesiącu już usłyszałam, że to na pewno nie jego dziecko choć nigdy go nie zdradziłam...NIGDY!!! potem było już tylko gorzej. Musiałam zrezygnować z pracy. Ze znajomych. Tak mnie omotał, że zostałam sama... bez koleżanek, bez pracy... sama w 4 ścianach. Nawet nie wiem jak mu się to udało ale na moim koncie były już dwa kredyty... Całe szczęście spłacił je gdy zaczęłam się odzywać i błagać o to! Urodziłam cudnego syna. Był przy porodzie... Myślałam, że będzie już lepiej... że dziecko nas scali.Stało się odwrotnie. Miał wtedy nade mną pełną władzę. Siedziałam w domu tylko z dziećmi. Uzależniona tylko od niego. Jak dal pieniądze to było ok jak nie to nie jadłam nawet tydzień... żeby dzieci miały. Zaczął wyzywać przy dzieciach, uderzył nie raz. Wybaczałam bo mimo wszystko kochałam... Wczoraj przeszedł samego siebie... Wypił dużo... zrobił jak zwykle awanture o nic... Chciałam, żeby wyszedł z domu i to był mój błąd. Przy moich dzieciach złapał mnie za szyje i zaczął dusić... straciłam głos na cały dzień...moja młodsza córka błagała go NIE ZABIJ MAMY...to zaważyło o tym, że postanowiłam zakończyć to raz na zawsze... Moja starsza córka była na tyle mądra, że na 2 minuty włączyła dyktafon... teraz gdy zacznę wątpić włączę sobie to nagranie i wiem, że szybko mi przejdzie. Jeśli znajdzie się tutaj ktoś kto zechce podzielić się swoja historią zapraszam... pisz.
Dodaj nowy wpis